Posty

To będzie jeden z ostatnich postów na tym blogu. Ostatnio były moje urodziny. Skończyłam 25 lat. Czy to dużo? Chyba nie. Jednak ja czuję się staro. Przed urodzinami jednak byłam w szpitalu, w Lublinie. Lekarze, dokładnie neurochirurdzy, zrobili mi badania, dokładnie rezonans magnetyczny. I mnie zmroziło! Niestety nie ma dobrych wiadomości. Oprócz tego, że w moim mózgu pojawił się nowy naczyniak (jakże to cuuudownie), kur... to jeszcze moja Ulubiona Pani Doktor powiedziała mi, że oprócz niego jest jeszcze jedna niespodzianka w moim mózgu. Prawdopodobnie jest to brodawczak, ale ona nie ma żadnej pewności. Na razie jest to niewielkie, ale już mnie wkurwia niemiłosiernie. Ale przynajmniej wiem od czego były (i są) te bóle głowy. A teraz mam jakąś taką schizę. Cały zeszły tydzień miałam wyhaftowany (i to dosłownie). I tylko macałam się po tym moim biednym łbie. Bo oczywiście już wyczytałam w internetach, że takie są pierwsze objawy podwyższonego ciśnienia środczaszkowego. A jeśli ten
Chyba nie ma sensu już tu pisać. Chciałabym nauczyć się żyć z tym, co jest popieprzone w moim życiu. Na razie mam dwa miesiące i znowu będę musiała zawitać w Lublinie. Tym razem na badaniach diagnostycznych. Mam wrażenie, że coś tam siedzi w tej mojej głowie, bo to niemożliwe, żeby mnie tak bolała bez przyczyny. Ponad to doszłam do wniosku, że MUSZĘ przemeblować swoje życie. Wywalić to, co zbędne i tylko mnie krzywdzi. Przede wszystkim muszę wywalić z pamięci tego... pana! To, co było, to przeszłość. A ja już nie chcę żyć przeszłością. Wiem, że nigdy od niej nie ucieknę. Wiecznie będę żyła ze świadomością, że on nie zrobił wszystkiego... ja byłam sprawna! A to, że w tej chwili nie jestem to ich wina! I nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Bo ilekroć pytałam neurochirurgów (profesorów), którzy znali się na rzeczy, wszyscy mi odpowiadali, że jest ogromne prawdopodobieństwo, że to oni popełnili błąd. Ale już w dupie i z tym. Ciekawa jeszcze jestem, czy między NIMI była nić przyjaźni
Właśnie zabukowałam sobie bilet na ciapąg do Lublina. Już nie ma wyboru, opłacone - jadę. Tylko myślę, na ile zabukować sobie akademik w Lublinie - na jedną noc - z 7 na 8, czy na dwie noce, żeby zostać tam do 9. W sumie mogłabym pojechać do Wawy już ósmego, tzn., że miałabym tam całą dobę do wizyty. Ale z drugiej strony - mogłabym tam właśnie iść jeszcze na jakieś zakupy, chociaż małe. Uwielbiam zakupy, a poza tym nie mam co na dupę włożyć, tak ostatnio schudłam, że wszystkie spodnie (i kiecki też) zrobiły się nagle za wielkie. Także chyba tak właśnie zrobię, że pojadę do Wawy już ósmego, tam przenocuję gdzieś... (jeszcze nie mam pojęcia) i dopiero pójdę na wizytę. A w międzyczasie pójdę na zakupy... A nuż znajdę jakieś gatki dla siebie :) A teraz jadę do "domu do góry nogami". Chyba raczej fundamentami, ale nie będę się kłócić :) trzymajcie kciuki, żebym się nie porzygała :) M.

co się odwlecze, to...

...podaj buty! Nie oddałam w końcu tej pracy. Muszę ją jeszcze poprawić. Ale, nie to jest w tym momencie najważniejsze. Za 3 tygodnie znowu idę na tydzień urlopu. Oczywiście nie jest to tak, żebym nigdzie nie wyjeżdżała. Tym razem jadę do Lublina. Do mojej pani doktor. Musze jej zapytać, czy to normalne, że jak się ładuję, to aż mnie trzęsie to napięcie..  A przy okazji, jak już będę w Lubku, to "przypadkiem" zajadę do Warszawki. I tym razem chyba naprawdę zajadę do Niego. Tylko, że tym razem odpowiednio się przygotuję. Będę miała ostatni rezonans (co prawda robiony jakieś pięć lat temu, ale to nie moja wina, że mam teraz stymulator i nie mogę nawet się zbliżać do takich maszyn). Ponad to już przecież wiem, co mi jest - Parkinson, a to, że u tak młodych osób niespotykany - to już nie moja wina :) Więc zapytam go prosto z mostu - czy da się na to jeszcze coś poradzić? Czy muszę sobie wygodne łóżko kupić, bo będzie już tylko gorzej... Ja w ogóle jestem pierdolnięta - mam
No, i nie jadę. Znaczy jadę. Na Kretę. W sensie lecę. Z Gdańska. W środę wieczorkiem wylatujemy. Wzięłam sobie urlop. Cały tydzień laby będę miała. Dzisiaj trochę posprzątałam w domu, jutro muszę iść na uczelnię. Mam nadzieję, że w końcu mi promotorka przepuści tę moją zasraną pracę! Bo ja już nie mam siły na to wszystko. Po prostu, zwyczajnie, nie mam siły. Właśnie do mnie przyszedł mejl o procedurze dyplomowania. Muszę wypełnić masę dokumentów, oddać wszystko i nauczyć się na obronę. A na razie jutro oddam tę cholerną pracę - nie mogę dogadać się ze swoją promotorką. Mam nadzieję, że ona to zaakceptuje, dawałam to swojemu bratu do sprawdzenia, on stwierdził, że jest ok jeszcze przed jej sprawdzaniem ostatnio. Chciałabym to mieć już za sobą. Bo znowu we wrześniu jadę - tym razem na Ukrainę, do filii firmy, w której pracuję. I nie wiem. Nijak mi się nie składa z tą szkołą. Mam dość tego wszystkiego! Ale muszę to w końcu zakończyć. Nie mam wyjścia. Po prostu muszę. M.

no cóż... ja nigdy normalna nie byłam... bo bym chyba zwariowała

Wiecie co? Jestem chyba masochistką z zachowaniami psychopatycznymi! Postawiłam sobie taką dzisiaj diagnozę! Za tydzień zaczynają się wakacje, moi rodzice wraz z Zuzanną wyjeżdżają do Grecji, a ja zostaję w domu. Ale... zawsze pojawia się "ale". Mam zamiar wyjechać w piątek, na kilka godzin, do Warszawy. Wyjechałabym o dziesiątej, wróciła koło północy. Ale żeby nie było, że jadę tam tylko na wycieczkę! Co to, to nie! Bo mam zamiar pojechać tam do pana doktora. Znaczy się do pana neurochirurga. Nie wiem, jaki to może przynieść skutek. Nie wiem nawet, czy przyniesie jakikolwiek... Ale jeśli nie zrobię tego teraz - jak rodzice razem z Zuzą będą w Grecji, nie zrobię tego już nigdy! Chyba i tak za długo czekałam na to, aby skonfrontować się ze swoimi lękami. Z tym wszystkim, co mnie dręczy. A teraz znowu mam koszmary (od soboty), kiedy to byłam z mamą w teatrze w Białymstoku. Ale ja już wiem dlaczego! Dlatego, że była z nami kobieta, która na samym początku mojej &quo
Jeździ mi się moim Romkiem coraz lepiej. Dzisiaj nawet strasznie bolała mnie głowa, moi rodzice byli po lampce wina (sama im nalałam), a ja musiałam sama jechać do apteki po jakieś prochy przeciwbólowe. Dalej mnie ta głowa jeszcze ćmi, ale wcześniej to mi się chciało aż wymiotować z tego bólu. A w czwartek idę do fryzjera. Nie wiem jeszcze co będę robiła, ale na pewno będę farbować. A teraz już chyba muszę iść spać, bo zaraz chyba umrę... M.